Premier Scott Morrison spotkał się we wtorek z przedstawicielami wielu firm technologicznych - w tym z Facebookiem, Twitterem i Google - aby zapytać, jakie działania zamierzają podjąć po ataku terrorystycznym w Christchurch. W szczególności chodzi o blokowanie ekstremistycznych treści, takich jak transmisja na żywo z masakry w meczetach w Nowej Zelandii, udostępniona przez napastnika.
Morrison zauważył, że portale społecznościowe „potrafią wstrzymać reklamę w pół sekundy”, w związku z czym powinny też być w stanie "zdjąć tego rodzaju materiały terrorystyczne (...) w tym samym czasie i zastosować swoje wielkie możliwości do prawdziwych wyzwań, aby zapewnić Australijczykom bezpieczeństwo".
Facebook deklarował, że "szybko" usuwał kopie nagrania z ataku w Christchurch, masowo udostępniane przez użytkowników. Łącznie - według deklaracji platformy - aż 1,5 mln raza internauci chcieli opublikować zapis transmisji, prowadzonej na żywo przez zamachowca Brentona Tarranta. Jednak 17-minutowy film z ataku, w którym zginęło 50 osób, i tak był powszechnie dostępny w internecie, a eksperci twierdzą, że i dziś nie ma problemów z jego znalezieniem.
Dodatkowo zapis z transmisji Tarranta został zgłoszony przez użytkownika Facebooka dopiero kwadrans po jej zakończeniu. Na platformie istnieją natomiast automatyczne systemy, pozwalające np. na zablokowanie reklamy, w której - według portalu - znajdują się nieodpowiednie treści lub w niewłaściwych proporcjach (np. za dużo tekstu w reklamie).
Prokurator generalny Christian Porter powiedział, że odpowiedź firm podczas wtorkowego spotkania była "całkowicie rozczarowująca".